Politycy i samorządowcy Lewicy już kilka tygodni temu alarmowali, że drastyczny wzrost cen energii zagraża samorządom i podległym im jednostkom, w tym szkołom, przychodniom, szpitalom i spółkom komunalnym. Apelowali też do rządu o wsparcie, jednak rządzący zignorowali te apele.
"Powiedzenie »presja ma sens« nabiera nowego znaczenia dlatego, że kilka tygodni temu samorządowcy i parlamentarzyści, głównie opozycji demokratycznej, apelowali, zwracali się z prośbą, wręcz z żądaniem do premiera Morawieckiego i premiera Sasina, żeby zajęli się pędzącymi cenami energii, zajęli się tym, że niektórzy samorządowcy otworzyli koperty i ceny energii są o 500, 600, 700, 900, a nawet 1000% większe. Wtedy trochę się zaśmiano, trochę mówiono, że nie mamy o tym pojęcia. Mówiono, że te ceny dyktuje giełda i tak naprawdę nie można nic z tym zrobić. Okazało się, że ta presja ma sens, dlatego, że rząd poszedł po rozum do głowy i zaproponował górną granicę cen za jedną MWh na poziomie blisko 800 zł i to niewątpliwie jest dobry kierunek, aczkolwiek ten rząd ma to do siebie, że najpierw rozpala ogień, dolewa benzyny i zastanawia się, dlaczego płonie, zamiast go od razu gasić" - zwracał uwagę poseł Tomasz Trela.
Polityk zauważył, że gdyby rząd od razu wysłuchał samorządowców i opozycji, sytuacja byłaby zupełnie inna i oszczędziła wiele nerwów samorządowcom i przedsiębiorcom. Jednak rozwiązanie zaproponowane przez rząd PiS nie jest do końca zadowalające, ponieważ nie jest jasne, czy oprócz instytucji wrażliwych, takich jak szkoły, przedszkola, żłobki i placówki opieki zdrowotnej, preferencyjną stawką za prąd objęte będą też instytucje samorządowe i spółki komunalne. Przedstawiciele Lewicy dopytywali o ośrodki sportu i rekreacji, pływalnie, transport publiczny, w tym PKP, czy spółki komunalne zajmujący się zaopatrywaniem mieszkańców w wodę i odbiorem odpadów. Ich zdaniem, jeśli instytucje i spółki komunalnej nie zostaną objęte preferencyjną stawką za prąd, podwyżka cen energii i tak uderzy w samorządy. Zdecydowali się skierować do premiera pismo, w którym dopytywali o szczegóły zaproponowanego przez PiS rozwiązania.
Konsultowanie zaproponowanych rozwiązań z samorządowcami, przedstawiciele Lewicy uznali za krok w dobrym kierunku, podkreślili jednak, że zgłaszane uwagi muszą zostać uwzględnione w projekcie ustawy, która wpłynie do Sejmu najprawdopodobniej w przyszły czwartek. Sytuację, w której preferencyjne ceny energii dotyczyć będą jedynie samorządów, a instytucje i spółki zostaną dotknięte drastycznymi podwyżkami, politycy Lewicy uznają za niewyobrażalną.
"Wczoraj odbyła się wspólna komisja rządu i samorządu, oczywiście dobrze, że się odbyła, ale ja z punktu widzenia samorządowca wolałabym, żeby taka dyskusja i taka komisja odbyła się zdecydowanie wcześniej, a nie w momencie, kiedy mamy już sezon grzewczy, a samorządowcy od dłuższego czasu biją na alarm, jeśli chodzi o wysokie ceny prądu. Wczoraj było parę punktów, które wymagają jeszcze skonsultowania. My oczywiście w Łodzi jesteśmy chwilę przed otwarciem kopert, informowaliśmy również Państwa, że w tym roku płacimy 571 zł za jedną MWh, w wyniku analiz i szacunków grozi nam ponad 2000 zł, więc to rozwiązanie, maksymalnej stawki 785 zł, rzeczywiście jest jakąś ulgą" - zauważyła Małgorzata Moskwa-Wodnicka, Wiceprezydent Miasta Łodzi.
Samorządowczyni stwierdziła, że regulacja, która pozwoli uniknąć sześcio czy siedmiokrotnej podwyżki, jest krokiem w dobrym kierunku, jednak zwróciła uwagę, że wciąż samorządy będą musiały borykać się z dwukrotną podwyżką cen energii. W przypadku Łodzi oznacza to, że kwota, jaką miasto będzie musiało wydać na energię elektryczną, wzrośnie z tegorocznych 58 milionów złotych, do 90 milionów złotych w przyszłym roku i to pod warunkiem, że w ustawie znajdą się odpowiednie zapisy wprowadzające górny limit cen energii. Jak poinformowała wiceprezydent Łodzi, samorządowcy oczekują też, że zerowa stawka VAT na energię elektryczną zostanie w przyszłym roku utrzymana.
Wątpliwości samorządowczyni Lewicy budzą też niektóre zapisy w proponowanej przez PiS ustawie. Zgodnie z nią górny limit cen energii dotyczyć ma jedynie 80% tegorocznego zużycia, a zużycie w przyszłym roku ma zostać zmniejszone o 20%, w przeciwnym razie tych 20% nie będzie dotyczyła stawka preferencyjna. Samorządowcy sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu, podkreślając, że szpitale i szkoły nie są w stanie zmniejszyć zużycia o 20% ze względu na konieczność pracy urządzeń i aparatury specjalistycznej, dlatego zaproponowali stosunek 90% do 10%. Dodatkowe posiedzenie Sejmu, na którym parlamentarzyści mają zająć się tą propozycją ustawy, odbędzie się w przyszły czwartek, a samorządowcy liczą, że ich uwagi to ustawy zostaną uwzględnione.